niedziela, 30 listopada 2014

Wyborczy wałek z kurczakiem w tle

Jeszcze nie ochłonęliśmy po manipulacjach z podliczaniem głosów po wyborach samorządowych w Polsce, a tu nadlatuje newsik z samego Brna o podobnej tematyce.
W dzielnicy Brno-Sever trzeba będzie powtarzać głosowanie. Winowajcą jest filet z kurczaka.


Pracownicy lokali wyborczych zaczęli mieć podejrzenia, że coś jest nie tak. Romscy mieszkańcy dzielnicy wyjątkowo licznie przybywali głosować, choć na co dzień polityka średnio ich interesuje. Po krótkim śledztwie wyszło na jaw, że Romowie byli przekupywani porcją filetu z kurczaka z sałatką, by głosować na konkretną partię!

P.S. PO i PIS to chyba oferują całe tiry z bigosem, sądząc po wynikach ostatnich wyborów :D

środa, 5 listopada 2014

Mój ulubiony prezydent zagrożony!

Anty-Zemanowe nastroje w narodzie to żadna nowość, jednak teraz zaczyna się robić poważnie.
Wśród internatutów krąży petycja z wnioskiem o odwołanie Milosza Zemana z funkcji prezydenta!
Od 3 listopada petycję podpisało ponad 50 000 ludzi.
Co zarzuca się prezydentowi?
-przynosi wstyd Czechom w kraju i za granicą
-nie przestrzega zasad dobrego wychowania
-jest złym przykładem dla obywateli CR


To nie pierwsza petycja wymierzona przecim p.Zemanowi.
W ubiegłym roku powstała petycja, której celem było wysłanie prezydenta na przymusowe leczenie dla alkoholików.
Jego kondycja podczas jednej z oficjalnych uroczystości pozostawiała wiele do życzenia.
Tu możecie sobie obejrzeć: Zeman mistrz
Otoczenie prezydenta sugerowało chorobę wywołaną wirusem :)
(to może być ten sam niebezpieczny wirus, który niegdyś dopadł prezydenta Kwaśniewskiego).
Ech, nie jest łatwo być prezydentem w Europie Centralnej...



wtorek, 21 października 2014

Nie głosuj na esbeka!

Niedawno odbyły się Czechach wybory samorządowe. Także w mojej miejscowości.

W skrzynce pocztowej codziennie pojawiały się ulotki zachwalające kandydatów.
Ale pewnego dnia znalazłam TO!

Ktoś (no, konkurencja oczywiście) wydrukował plakat informujący o  tym, że jeden z kandydatów jest byłym agentem Służby bezpieczeństwa. (StB to odpowiednik SB). Aby to udowodnić, wkleił poskanowane dokumenty z państwowego archiwum...
To się dopiero nazywa antykampania!





czwartek, 9 października 2014

Zespół tańca historycznego Roseta z Brna

Aby poznać nowych ludzi oraz by mieć okazję do poruszania się, zapisałam się do zespołu tańców dawnych Roseta. Zespół poszukiwał nowych ludzi, o czym informował w bezpłatnej gazecie lokalnej.
Tańce średniowieczne i renesansowe (bo takimi się zajmujemy) jakoś nigdy mnie wielce nie pociągały, ale przyznam się, że coś w tym jest, no i, jakby nie patrzeć, to bardzo rzadka umiejętność :D
Nie myślcie tylko, że być członkiem takiej grupy oznacza głównie poruszać się w pięknych strojach i w ogóle same kokosy. Tak nie jest. To mnóstwo pracy, treningów, a także kosztów (wynajęcie sali do cotygodniowych prób, strój to jakieś kilkaset złotych wydatku, benzyna w przypadku dojazdów na miejsca wystąpień, bo jezdzimy po całych Czechach itd.)

Czasami dostajemy wynagrodzenie, a czasami tańczymy za darmo.
Ja tańczę w Rosecie dopiero rok i 3 miesiące, a już 4 razy występowałam z zespołem (na zamku Plumlov, na zamku Milotice, na ratuszu w Brnie-Reckovicach oraz na rynku w Brnie, tzw. Svobodziaku).
Publiczności zawsze podobają się nasze pokazy. Łączymy taniec ze scenkami rodzajowymi. Hitem tego roku jest scenariusz "O zalotnym szlachcicu", który to jest zmuszany przez rodziców do ożenku, ale woli podrywać damy dworu. Pod koniec okazuje się, że z każdą z nich ma dziecko ;)

Staramy się, by nasz wygląd (stroje, obuwie, fryzury ale także zachowanie) był autentyczny i wiernie oddawał wzorce z przeszłości. Staramy się również szkolić pod okiem specjalistów. Uczy nas m.in. instruktorka tańca historycznego z Pragi, pani Hana Tillmanová.

Tancerzy i tancerek nigdy za wiele, więc gdyby ktoś z Was był zainteresowany, Roseta nadal rekrutuje!

A oto część z nas (mnie tu akurat nie ma;)

poniedziałek, 22 września 2014

Ruskie ido!

Wydarzenia na Majdanie a następnie zajęcie Krymu przez Putina odbiło się szerokim echem w czeskich mediach. Społeczeństwo bacznie przyglądało się manewrom politycznym na wschodzie.
Nawet pan, który przywiózł nam drewno do kominka, spytał, co myślimy o Rosji, o Putinie i o tym całym zamieszaniu.
Nie można mówić o jakiejś ogólnonarodowej psychozie, ale pewien ukryty lęk przed rosyjskim niedźwiedziem dawał się odczuć. Wiele osób pamięta najazd czołgami na Czechosłowację w '68 roku; najazd, którego nikt się nie spodziewał.
Czescy dziennikarze i publicyści całkiem poważnie wyrażali swoje obawy odnośnie Karlovych Varów. To uzdrowiskowe miasto i jego okolice jest bowiem największym skupiskiem rosyjskiej ludności w Republice Czeskiej. "Czy Putin upomni się o Karlovarsky kraj?" - zadawano sobie pytanie. Jak na razie, nic na to nie wskazuje.

Zaczęły pojawiać się dowcipy i satyryczne komiksy na temat Rosji i jej przywódcy. Oto mój ulubiony:
Ojciec do syna: "Tato, w wyniku sankcji alkohol podrożał dwukrotnie. Czy to oznacza, że teraz będziesz mniej pił?"
Ojciec: "Nie, to oznacza, że teraz wy będziecie mniej jeść".

 
Temat numeru: "Ruscy. Na urlopie  z pijanymi grubianami"

Tygodnik Reflex niedawno opublikował artykuł przestrzegający przed rosyjskimi turystami. Są już wszędzie (Egipt, Turcja, Floryda, Alpy, Włochy), hałasują, piją, są agresywni, niecywilizowani, obleśni itd. Niemcy wstawający o świcie i zajmujący sobie leżak przy hotelowym basenie to przy Rosjanach pikuś. Ci, gdy się upiją, wrzucają leżaki do basenu! 
 
Tak zupełnie z bani, podrzucę wam link do krótkiego filmu pt. Jak się piję w Rosji.
Jest to taki pół żartem, pół serio dokument, którym zamęczam znajomych... :)





 

środa, 3 września 2014

Uwaga konkurs!

Z okazji tego, że na fejsbuku blog otrzymał ponad 150 lajków, ogłaszam konkurs!

Poniżej jest opis serialu. Pytanie konkursowe brzmi: O jaki serial chodzi? Podpowiem, że kochają go zarówno Polacy jak i Czesi.

Seriál, jenž ve své době překonával všechny rekordy ve sledovanosti, s humorem sobě vlastním sleduje osudy čtyř vojáků a psa Šarika, kteří se při dlouhé cestě se svým tankem číslo 102 »Rudym« za osvobozením Polska dostanou až do Berlína. 

Osoba, która pierwsza napisze poprawną odpowiedz na fejsbukowej stronie blogu:
Żyć i przeżyć w Republice Czeskiej
otrzyma pocztówkę z Czech i niespodziankę!

poniedziałek, 1 września 2014

Ciężki żywot czeskiego prezydenta

Miloš Zeman nie ma lekkiego życia. Prasa i społeczeństwo nie pozostawiają na nim suchej nitki.
Zarzuca się mu, że jest komuchem, że jest prymitywny, że za dużo chleje, że ma dyktatorskie zapędy, że się kompromituje w towarzystwie itd.
Jeśli chodzi o ilość (i pomysłowość) okładek z Zemanem, tu zdecydowanie wygrywa czasopismo Reflex.
Patrz poniżej:


Media "kochają" jego gębę i nie bez znaczenia jest to, że Zeman pochodzi z Moraw, a wszystkie opiniotwórcze pisma drukowane są przecież w Pradze.

Sami Morawianie też się go wstydzą. W Brnie, na drodze wylotowej do Ołomuńca, ktoś sobie napisał na murze przed domem: " Miloš Zeman? Not in my backyard."

Moje pytanie brzmi: Skoro wszyscy go tak nie lubią, to kto u diabła na niego głosował???"


P.S.Vaclav Klaus też nie miał lekko. Gdy w Smoleńsku spadł samolot, Czesi po cichu komentowali: "Szkoda, że Klaus z nimi nie leciał". No cóż, już żaden prezydent, choćby na głowie stanął, nie będzie ani w połowie taki jak Vaclav Havel...







czwartek, 28 sierpnia 2014

Polski szajs, pane!

Mój mąż chciał wymienić okna. Wysłał zapytanie do dwóch różnych firm.
Pewnego wieczoru dzwoni pracownik jednej z nich i pyta, czy podoba nam się ich oferta.
Na to mąż, że jeszcze nie zdecydował, ponieważ czeka na ofertę konkurencyjnej firmy. Na to pan w słuchawce mówi: "Tylko niech pan nie zamawia u firmy Oknoplast! To są tandetne polskie okna! Fakt, są tanie i nie możemy z nimi konkurować cenowo, ale my montujemy dobre, czeskie okna z długą gwarancją! Niech pan zapomni o Oknoplaście, to jest polski szajs."

Pan nie był świadomy z kim rozmawia, a mąż się nie przyznał, bo i po co.
Może przy okazji kolejnego telefonu dowiemy się jeszcze czegoś nowego :D


A przecież w Polsce jest wszystko na najwyższym poziomie!


czwartek, 21 sierpnia 2014

Jak być wikingiem w Czechach?


Jeśli zawsze czułeś się wikingiem, masz na fejsbuku nick á la Erik Gustaffson, Sven Haraldson czy inny Sigmund, zaplatasz warkoczyk na brodzie i masz wrażenie, że urodziłeś się o kilka stuleci za późno, możesz wstąpić do bractwa wikingów, gdzie spotkasz ludzi o podobnych schorzeniach psychicznych :D


Na dzień dzisiejszy istnieje w Republice Czeskiej kilka takich bractw. Pozwólcie, że pogrupuję je geograficznie.

Praga: Midgard, EinherjarGarm, Ragnarök
Praga/Hradec: Hersir
Úvaly (pod Pragą)-Skjaldborg 
Pardubice: Zubři
Brno: Sigurd
Olomouc: Gunnar
Uherské Hradiště - SHŠ Morrigan

Do brneńskiego Sigurda jest nabór, więc jeśli chcecie mieć niezawodny 'magnes na baby', zapiszcie się już dziś!

Dla tych, którym wąs jeszcze nie urósł, są liczne obozy i półkolonie poświęcone wikingom na terenie całego kraju, np. coś takiego: http://www.taborystronghold.cz/1-vikingove.html

Na brneńskiej prehradzie co roku odbywają się półkolonie „Vikingové na přehradě.” Organizuje je Středisko volného času Lužánky.

Dla zainteresowanych: tu jest ogólnoczeska baza informacji na temat grup rekonstrukcyjnych, rzemieślników itd : http://www.sermiri.cz/

poniedziałek, 18 sierpnia 2014

Czesi i Chorwacja

Słowo "wakacje" w Republice Czeskiej jest niemal równoznaczne ze słowem CHORWACJA.
Ten kraj co roku w lipcu i sierpniu jest atakowany przez hordy Czechów, którzy z szaleństwem w oczach suną nad Adriatyk.
Czasem podsłuchuję jak ktoś rozmawia w knajpie czy autobusie o urlopie. Niczym mantra powtarzane są nazwy geograficzne: Istria, Pula, Makarska, Split, Krk, Makarska, Pula i znowu Makarska. Dubrovnik nie - bo za drogi.
W tym roku  w niektórych kurortach stacjonowali nawet gościnnie czescy policjanci, pomagając swoim chorwackim kolegom w utrzymaniu porządku.
W czerwcu w jednej z bezpłatnych czeskich gazet w rubryce "Turystyka" był artykuł, który ostrzegał, że Chorwacja po wejściu do UE nieco podniosła ceny żywności i usług.

Kokot to po czesku, no wiecie co...

Oczywiście wyjazd jest nieważny bez odpowiedniej dokumentacji, toteż Czesi nałogowo wrzucają na Youtube filmy z urlopu na Chorwacji. Wystarczy wstukać "Chorvatsko" a waszym oczom ukażą się najambitniejsze filmy przyrodniczo-krajoznawcze ;)

A oto jedna z takich perełek:
Młoda spanikowana kobieta miota się po ciemku i przeklina na czym świat stoi, bo powiedziano jej, że w Chorwacji się płaci kunami.
Najlepsze cytaty:
"Gdzie ja mam, k***wa teraz dorwać te kuny, jest tu jakaś farma czy co"
"Nie wiem ani jakie mają być te kuny - żywe czy martwe"
"Co to jest średniowiecze, żeby zwierzętami płacić!" itd.
http://www.youtube.com/watch?v=9uMzhKczO68

A tak w ogóle, kolega Czech mi powiedział, że jak narobią gdzieś bydła za granicą na urlopie, to miejscowym żandarmom mówią, że są Polakami :D  I nikt nie ma więcej pytań.


czwartek, 31 lipca 2014

2 lata minęły

Dziś stuknęły 2 latka od momentu, jak przeprowadziliśmy się do Czech.

Bardzo mile wspominam ten okres.
Nikt nas nie okradł, a mąż ani razu nie oberwał w knajpie ( nie był też świadkiem, jak ktoś inny oberwał). Samochody przepuszczają nas na przejściu dla pieszych i wszyscy mówią nam "Dobry den". Pies bez smyczy i kagańca skoczył mi na dziecko tylko 2 razy (obydwa razy podczas pobytu w Katowicach).
Ten błogostan powoduje uśpienie czujności i zmniejszenie stężenia polactwa we krwi:)

Mam już tu garstkę znajomych. Z racji tego, że Brno to istny Babilon, są to ludzie z przeróżnych, bliskich i dalekich, krajów. Ci z którymi spotykamy się regularnie to: około 10 Polaków, para Rumunów, para Finów, Hindus, 3 Włochów, para Rosjan i kilku Czechów.

Knedliki i smażeny syr nie budzi już takiej euforii jak dawniej, za to odkryłam morawskie wino, które jest lepsze niż wszystko inne, co inni twierdzą, że jest lepsze.

Czytam gazety i książki po czesku i potrafię załatwić wszystko w urzędzie bez użycia koperty czy łomu.

Jednym słowem  - jesteśmy zadowoleni, a tym, co nie są polecam niezawodną:

czwartek, 19 czerwca 2014

Dziecko w Czechach


Trud wychowania dziecka jest zazwyczaj taki sam, niezależnie od kraju, w jakim się mieszka.
Ale państwo czeskie staje frontem do klienta jeśli chodzi o politykę prorodzinną.
Zaraz wyjaśnię dlaczego.

W Brnie kobieta, mająca pod opieką dziecko w wózku do lat 3 podróżuje za darmo tramwajem, autobusem i trolejbusem. Nie płaci ani za dziecko, ani za wózek ani za siebie.

Kobiecie, która nie pracuje a opiekuje się małym dzieckiem, państwo opłaca ubezpieczenie zdrowotne.

Płatny urlop macierzyński trwa aż do 4 lat. To kobieta decyduje, jak długo chce pozostać z dzieckiem, pod warunkiem, że dziecko nie przekroczyło 4 roku życia. Jeśli w trakcie trwania urlopu macierzyńskiego urodzi się kolejne dziecko, wtedy zasiłek na starsze dziecko się kończy, a młodsze dostaje je od nowa. Zasiłek wynosi max. 200 000 Koron, tj. ponad 30 tys. złotych i można go sobie podzielić na raty wedle woli. Czyli jeśli chcemy zostać na macierzyńskim np. 24 miesiące, to dzielimy te 200 tys.Koron przez 24.
Kobieta nie musiała wcześniej pracować, by ubiegać się o urlop macierzyński. Wystarczy, że ojciec dziecka jest zatrudniony, a rodzinie należą się zapomogi od państwa.

Czy można się ubiegać o zasiłek macierzyński, jeśli dziecko urodziło się w Polsce? Jak najbardziej tak. Jednak jedno z rodziców musi przepracować w Czechach legalnie 12 miesięcy. Wtedy rodzina ma prawo do pomocy socjalnej.
Trzeba wtedy iść do Urzędu Pracy i zanieść wymagane dokumenty. Do UP pracy wystarczy napisać maila a dostaniecie informacje, jakie dokumenty w waszym przypadku są wymagane. Nie można pobierać zasiłku macierzyńskiego w 2 krajach jednocześnie! Jeśli kobieta jest na macierzyńskim w PL, musi doczekać jego końca, by następnie ubiegać się o czeski macierzyński.

W Czechach funkcjonuje tzw. Rodinny pas, czyli karta, która uprawnia do zniżek w różnych obiektach. Kartę można sobie wyrobić bezpłatnie. Wystarczy jedno dziecko, karta nie jest adresowana wyłącznie do rodzin wielodzietnych.

Place zabaw są dla dzieci, a nie dla meneli i skrytopijczej młodzieży. Byłam świadkiem jak policja wygoniła gościa, który kimał na ławce na terenie placu zabaw.

Podejście społeczeństwa do dzieci czy kobiety z dzieckiem jest inne. Zauważam więcej wyrozumiałości, tolerancji i chęci pomocy w tej kwestii.

Kiedyś w Brnie przechodziłam obok obiektu, który wydawał mi się na pierwszy rzut oka pensjonatem: ładny budynek, a przed nim ogród o ogromnej powierzchni, na terenie którego znajduje się otwarty basen, stół do pingponga, plac zabaw, miejsce na ognisko, altana, klomb z kwiatami. Przed budynkiem jest pomnik małego chłopca tulącego misia. Okazało się, że to dom dziecka. Jedyną placówkę opiekuńczą, jaką widziałam do tej pory była ta w Zabrzu-Helence. Z wyglądu przypomina zakład karny :(

Raj na ziemi? Nie do końca. Kiedyś chcąc pozbyć się kilku ubranek dziecięcych zaczęłam przeglądać portal Bazos.cz Znalazłam ogłoszenie kobiety, która prosi o ubranka dla noworodka. Podjechałam pod podany adres. Był to azyl dla matek z dziećmi. Spotkałam się z autorką ogłoszenia; kobieta w 9 miesiącu ciąży z licznymi śladami pobicia. W azylu schroniła się przed ojcem dziecka. Podsumowując - mimo opiekuńczego państwa, nie każdemu jest dane beztrosko cieszyć się macierzyństwem.

Koniec mądralowania. Idę spać.



wtorek, 20 maja 2014

Jiří Wehle - niezwykła osobowość muzyczna

Jiří  Wehle  to człowiek, obok którego nie da się przejść obojętnie. Tego muzyka grającego na starych, często zapomnianych już, instrumentach (lira korbowa, średniowieczne dudy, piszczały, rogi, harfa) można przy odrobinie  szczęścia spotkać na Starym Mieście w Pradze.
Muzyką zajmuje się od lat '60, kiedy to zaczął śpiewać i grać na gitarze w stylu rock'n'roll. W latach siedemdziesiątych zakłada swój pierwszy zespół. Zaczyna się też fascynacja muzyką celtycką. W kolejnej dekadzie Jiří udziela się w grupie Cantores Bohemiae, która czerpie m.in. z muzyki doby renesansu. W latach 90' muzyk występuje niemal codziennie na moście Karola. Razem z zespołem Cantores Bohemiae nagrywa dwa albumy „Písničky z Karlova mostu I. a II.“ Zaczyna interesować się muzyką gotyku. Uczy się także gry na instrumentach z epoki. Na początku XXI wieku decyzją lokalnej administracji Jiří dostaje zakaz występowania na moście Karola. Gra w Nerudovce, na Malém náměstí i Hradčanském náměstí. Dostaje angaż w Stavovskim teatrze w Pradze i odgrywa rolę muzyka w spektaklu Romeo i Julia. W 2012 roku dotrzymał rolę muzykanta we francuskim filmie "Człowiek śmiechu" na podstawie powieści Victora Hugo.

A tu macie grającego Jiriego: https://www.youtube.com/watch?v=rX6FLHrzHBA

wtorek, 22 kwietnia 2014

Zabrze-Rokitnica nie jest w Unii Europejskiej

Przypomniał mi się pewien zabawny incydent sprzed paru miesięcy...

Dzieci są ubezpieczone w Czechach i mają Europejską Kartę Ubezpieczenia Zdrowotnego wydaną przez VZP (Všeobecná zdravotní pojišťovna).
Będąc u rodziców w Polsce, Titek zaczął kaszleć fest, więc zaprowadziłam go do przychodni w Rokitnicy. W rejestracji siostry spytały czy mam dla małego jakiś dokument z ubezpieczalni, no to ja wyciągam kartę ubezpieczenia zdr.
Po czym słyszę boską odpowiedz, że "ALE TO JEST DO UNII EUROPEJSKIEJ"....
Dowiedziałam się, że Zabrze-Rokitnica jeszcze nie weszła do Unii :D
No cóż, człowiek uczy się całe życie ;)

Małego, oczywiście, obsłużono i zbadano jak trzeba, ale co się uśmiałam, to moje.

A tu macie zdjęcie z mojej dawnej dzielni :)
Rokitnica może nie jest w Unii, ale już przyjęła chrześcijaństwo! No i samochody też mamy i internety, żebyście se nie myśleli...


piątek, 18 kwietnia 2014

Avon dla uczciwych

Wychodząc z pizzeri zauważyłam kilka katalogów Avonu, które leżały przed wejściem. Wzięłam jeden. Rzadko kupuję kosmetyki, więc postanowiłam zrobić sobie prezent na Wielkanoc i coś zamówić.
Na końcu katalogu był adres mailowy, na który wysłałam zamówienie.
Bardzo miła Pani (która w życiu nie widziała mnie na oczy) odpisała, że paczuszka przyjdzie na podany przeze mnie adres za 3-4 dni.
Tak też się stało. Pytam kuriera, ile płacę, a on, że nic, i że wszystkie informacje są w wewnątrz paczki.
Dostawca wręczył mi paczkę za prawie 800 Koron i .... POSZEDŁ !
W paczce był rzeczywiście druczek pocztowy z nr konta bankowego itd.
No, zapłaciłam oczywiście i to jeszcze w ten sam dzień, ale pomyślcie sami: jak długo Avon pociągnąłby w Polsce na takich zasadach?


poniedziałek, 7 kwietnia 2014

Pies w Czechach

Czeski pies ma klawe życie. Jest dobrze traktowany i wolno mu więcej niż polskiemu psu.
Nikogo nie dziwi np. widok psa w restauracji czy pubie. W każdym mieście są knajpy, gdzie można zabrać czworonoga. Przykładowo w Pilznie jest takich obiektów 40, w Brnie 274 (między innymi kultowy Duck Bar), a w Pradze (wszystkie dzielnice) aż 809. Jeśli wybieracie się z psem do Republiki Czeskiej, to na tej stronie można sprawdzić lokale, które są "dog friendly". Wystarczy wybrać nazwę miasta z paska po lewej stronie: http://www.sepsem.cz/restaurace.php

Niektóre ogrody zoologiczne zezwalają na wstęp z psem. Są to:
- ZOO Praha
- ZOO Dvůr Králové
 - ZOO Olomouc
- ZOO Vyškov
- ZOO Ústí nad Labem
- ZOO Brno
- ZOO Chomutov

Gdy potrzebujemy noclegu, gdzie akceptują psy, można sprawdzić na tej stronie:
I tak np. w Jeseniku znajdziemy 5 obiektów, w Ceskim Krumlovie 17, w  Ołomuńcu 2, w Pradze 19, w Brnie 5.

W przypadku robienia zakupów w sklepach spożywczych, lepiej zostawić psa na zewnątrz. Inne typy sklepów - to zależy od obsługi. W hipermarketach ludzie czasem wożą małe psy w koszyku czy noszą w torebce. Na stronie internetowej poradni na każdy temat pewna pani pyta czy ktoś ma doświadczenie w chodzeniu z psem do Ikei :p  http://www.poradte.cz/zvirata/4159-vstup-psa-do-ikei.html

Do teatru, kina czy opery z psem nie wejdziecie, ale jeśli wasz pies lubi zabytki, to macie możliwość zabrać go na Praski zamek (Pražský hrad). 

Mój kolega, który jest Serbem i prowadzi zajęcia ze studentami na wydziale leśnictwa Uniwersytetu Mendla w Brnie nie może zrozumieć, dlaczego studenci przychodzą z psami na uczelnię

Czasami zdarza mi się zaobserwować, że ludzie rozmawiają ze swoimi psami podczas spaceru. Gdy mijają się znajomi, zagadują najpierw do siebie, a potem do psa (lub psów).

Właściciele psów zazwyczaj sprzątają kupy po swoich ulubieńcach, co bardzo mnie cieszy. Pamiętam, że Katowice, Zabrze czy Sosnowiec ( w tych miastach spędziłam sporą część swojego życia) kuleją pod tym względem :((((

Ciekawa jestem jednego: gdyby psy w Czechach dostały prawa wyborcze, to na kogo by głosowały ;)


* Dla zainteresowanych. Tu znajdziecie informacje o podatku od psówhttp://www.praha.eu/jnp/cz/home/zivot_v_praze/jak_si_zaridit/poplatky-mistni_poplatky-ZS318.html

A koty nie znają się na rzeczy...




środa, 2 kwietnia 2014

Życie w Protektoracie

Protektorat Czech i Moraw został utworzony 16 marca 1939 roku.
Począwszy od tego dnia obywatele żyli pod okupacją. Łączyło się to przede wszystkim z niebezpieczeństwem oraz z szeregiem niedogodności.

Ludzie starali się pokazać swój sprzeciw wobec okupacji. Przejawiał się on bojkotem wszystkiego, co niemieckie tj.: sklepy, prasa, filmy, spektakle teatralne. W 1939 miała miejsce pielgrzymka na górę Říp, w której uczestniczyło ponad 90 000 ludzi. Pielgrzymka ta przekształciła się w antyniemiecką manifestację. Podobnych akcji było znacznie więcej. Najliczniejsza manifestacja w Domažlicach zgromadziła aż 100 000 osób. Jej przywódcy: katolicki ksiądz Tylinek i prałat Stašek trafili do obozu koncentracyjnego. Demonstrację w Pradze, która odbyła się 28 października, brutalnie rozpędzono. 17 listopada 1939 zrobiono nalot na czeskie uczelnie wyższe i akademiki. Setki studentów zostało pobitych i aresztowanych. Wielu z nich zawieziono do obozów koncentracyjnych na terenie Rzeszy.
Represje zwiększono po zamachu na Reinharda Heydricha (o którym napiszę w jednym z kolejnych postów).

Zostały wprowadzone kartki na żywność. Dla przykładu, na jedną osobę przypadało dziennie 1/16 L mleka. Brakowało wszystkiego. Większość towarów, wyrobów przemysłowych, żywności trafiała do armii. Za pieniądze (tj. bez kartek) można było kupić warzywa czy owoce, ale ich cena była tak wysoka, że mało kto mógł sobie na nie pozwolić. Podczas okupacji prawie nikt nie widział prawdziwej kawy i miodu na własne oczy. W sklepach była jedynie kawa zbożowa, a miód sztuczny.

Kartka na mięso
Rolnicy byli zmuszeni oddawać Niemcom część plonów oraz mięso. Zwierzęta hodowlane (poza królikami) były ewidencjonowane. Na targu można było dostać mięso psa czy kota. Sklepy mięsne nie miały takiego mięsa w ofercie. Z psiny robiono głównie gulasz.

Kupno odzieży czy butów było niezwykle trudne. Istniały wprawdzie kartki na tekstylia i obuwie, ale nie zaspokajały one potrzeb ludności Protektoratu. Stare ubrania cerowano lub przeszywano. Na szczególne okazje (tak jak np. ślub) pożyczano odzież od rodziny czy znajomych. Męski garnitur kosztował aż 20 000 Koron na czarnym rynku.

W kwietniu 1941 roku zakazano urządzać balów i innych zabaw tanecznych. Tańczyć można było wyłącznie na kursie tańca. Zamknięto muzea. Dla rozrywki chodzono do kina lub teatru.
Mahenovo divadlo w Brnie

Około 650 000 Czechów pracowało przymusowo w Rzeszy.

To jedynie nakreślenie tego, jak wyglądało życie w czasach Protektoratu.
Publikacji na ten temat jest od groma.
Ja korzystałam z czasopisma Živá historie (kwiecień 2014) i z wikipedii http://cs.wikipedia.org/wiki/Protektor%C3%A1t_%C4%8Cechy_a_Morava

czwartek, 20 marca 2014

Gdzie za folklorem na Morawach?

Jeśli poszukujecie przejawów wciąż jeszcze żywej tradycji ludowej, warto byłoby wziąć udział w następujących świętach: Pálení čarodějnic (Palenie czarownic), Masopust (Ostatki, zapusty), Stavění máje (Stawianie maja)Hody (Gody). Wszystkie te zwyczaje mają rodowód pogański.
W niemal każdej morawskiej wsi organizowane są obchody tychże okazji/uroczystości. Mieszkańcy bardzo poważnie do nich podchodzą, są z nich dumni i przygotowują się do nich zawczasu (szczególnie jeśli chodzi o zapustowy pochód). Popularne są bale i potańcówki w strojach ludowych.

Palenie czarownic odbywa się w nocy z 30 kwietnia na 1 maja. Paląc czarownicę świętuje się nadejście wiosny. Wierzono też, że tej nocy piekielne stworzenia wszelkiej maści zlatują się na sabat. Symboliczną kukłę pali się zatem po to, by uchronić się przed złym urokiem. Popiół ze spalonego stosu miał moc zwiększania urodzaju.
Palenie czarownicy we wsi Sentice


Masopust czyli koniec karnawału najczęściej wiąże się z barwnym korowodem przebierańców idących główną ulicą we wsi lub miasteczku. W pochodzie często uczestniczą także muzykanci. Z racji tego, że po zapustach następował post, na koniec karnawału należało się najeść (i napić) do syta. 
Masopust w miasteczku Rousinov

Stawianie maja najczęściej odbywa się między 30 kwietnia a 1 maja. Wg antropologa Jamesa Frazera stawianie maja odbywa się po to, by przynieść do wsi dobrego ducha lasu. Pozbawione gałęzi i kory drzewo (za wyjątkiem górnej części) stawia się w środku wsi lub na rynku miasteczka i tańczy wokół niego. Zwykle jest to świerk, choć bywa i maj brzozowy. Ozdabia się go wstążkami lub papierem. Pod częścią "choinkową" zawiesza się wieniec. Postawiony maj należy pilnować przed mężczyznami z sąsiednich wiosek. Jeśli któremuś uda się wdrapać na szczyt maja, jest to wielki wstyd dla wsi :)
Czasami stawia się małego maja przed domem dziewczyny, by ją uhonorować czy wyznać jej miłość.
Stawianie maja we wsi Sentice

Hody są tradycyjnym świętem obchodzonym w okresie od maja do listopada (zależy od miejscowości). Zazwyczaj data hodów jest związana z dniem świętego patrona kościoła w danej wsi. Obchody zazwyczaj zaczynają się w piątek od zebrania mieszkańców pod majem. Potem są tańce i śpiewy, często przy akompaniamencie orkiestry dętej. Najodpowiedniejszym outfitem podczas hodów jest oczywiście strój ludowy. Msza święta i bal są nieodłącznym elementem uroczystości hodów.
Plakat zapraszający na Hody

Hody we wsi Zbýšov

Hody we wsi Čechyně

piątek, 14 marca 2014

Cygańska księżniczka

Czasami, przemierzając czeski kraj, zdarza mi się poznać kogoś interesującego. Do takich osób zdecydowanie należy Denisa.
Jej mama jest Polką, a tata Romem. Mieszkała przez pewien czas w Polsce, w okolicach Tarnowa. Potem zdecydowała się osiedlić w Brnie.
Spotkałam ją w Muzeum Kultury Romskiej. Ta młoda kobieta to wulkan energii i wzór zaradności.
Studiowała pedagogikę na Uniwersytecie Masaryka w Brnie. Mówi w języku polskim, czeskim i angielskim.
Pracuje w muzeum, w prywatnym przedszkolu a także udziela się jako aktorka w teatrze eksperymentalnym Husa na provázku. Sztuka Samodiva w której występuje odnosi duże sukcesy.
Denisa sama wychowuje synka i prowadzi dom.
A do tego wygląda jak milion dolarów (nie tylko na fejsbukowych zdjęciach, ale także w rzeczywistości).


niedziela, 9 marca 2014

Czesi o Polakach

Wiemy już wszyscy, co myśli o nas brytyjska tłuszcza. Patrz poniżej ;)
Ale pewnie jesteście ciekawi, jak nas postrzegają Czesi?

A, nijak :)
Poza małymi wyjątkami, Czechów zbytnio nie interesuje nasz kraj i to, co się w nim dzieje. Może to i dobrze, bo czasami naprawdę nie ma być z czego dumnym.
Dla przeciętnego Czecha pomysł wyjazdu do Polski na wakacje jest równie głupi, co zrobienie sobie tatuażu na czole.
Czesi, którzy przez pomyłkę wjechali do naszego kraju (i nie byli nigdy wcześniej na Bałkanach) twierdzą że polscy kierowcy jeżdżą jak bydło lub jak samobójcy.
Czesi, którzy mieszkają w Sudetach, Cieszynie lub Pradze narzekają na polskich turystów, że chleją dużo wódki, są głośni, wulgarni i w ogóle jak dzicz. (Przyznam się bez bicia, że w przypadku Pragi, to również ja i moi znajomi zapracowaliśmy na taką opinię :D )
Zaś Czesi, którzy mają polskich znajomych, twierdzą, że jesteśmy miłymi i ciekawymi ludźmi.
Czeska prasa, o ile w ogóle o nas pisze, najczęściej powiela stereotyp Polaka – fanatyka religijnego lub handlarza trującym mięsem.
W największym stopniu przyczynia się do tego czasopismo Blesk, będące odpowiednikiem naszego Faktu.
Blesk, w pewnych kręgach, jest naprawdę wpływowym ścierwem. Moja sąsiadka kilkakrotnie mnie pytała: „Dlaczego Polska przysyła nam kurczaki faszerowane antybiotykami?” Odpowiadam jej, żeby nie słuchała tych głupot, bo to propaganda! Wtedy ona do mnie: „Nie, nie. To prawda. Widziałam w Blesku i w telewizji!”
Achtung: Trujące kurczaki z Polski!
Tłumaczenie komentarzu:"Te zdjęcia Agnieszki Radwańskiej wstrząsnęły katolicką Polską" :DDDDD

Moja koleżanka, Czeszka studiująca polonistykę w Brnie (tak, wyobraźcie sobie, że jest tu taki kierunek) mówi, że Polki ubieraja się modniej od Czeszek.
Challenge accepted!
Aby potwierdzić jej słowa, wrzucam fotę!
Tak wygląda mój LOOK, gdy idę po zakupy do Billi :D


A tu ja na okładce czeskiego Cosmopolitan. Ach, rozmarzyłam się ... ;)

Gdy mowa o stosunkach polsko-czeskich, warto byłoby przypomnieć klip "Szukam Cię, Miłoszu" Nicky Tučkovej: http://www.youtube.com/watch?v=B_kMMYQISeg


Nie traćcie nadziei, kolejny post może będzie bardziej poważny :)

piątek, 7 marca 2014

Jeseník, czyli trup w szafie

Jeseník jest jednym z najchętniej odwiedzanych sudeckich kurortów. Ludzie kierują się tam, by podreperować zdrowie w łaźniach Priessnitza, pochodzić po górach albo pojeździć na nartach. Oferta kulturalna Jeseníka to Muzeum Krajoznawcze i kino Pohoda.
Podczas pobytu w Jeseníku, wybrałam się do tego właśnie kina na dramat wojenny produkcji czeskiej 7 dní hříchů (7 dni grzechu). Po obejrzeniu tego filmu nic już nie było tak, jak dawniej...

Tutaj macie trailer. Przepraszam, nie znajdę Wam teraz całego filmu, musicie się trochę wysilić i poszukać go sami.
http://www.youtube.com/watch?v=vYNRzDDQe6E

A teraz do rzeczy.
Tym, którzy przejeżdżali przez Dolny Śląsk czy pogórze sudeckie lub tam mieszkają, na pewno rzuciły się w oczy ponure, niejednokroć rozpadające się zabudowania (np. murowane stodoły), pozostałości po dawnych mieszkańcach tych ziem.
Niemcy sudeccy, bo o nich mowa, po przegranej przez Rzeszę wojnie, zostali wypędzeni i pozostawili cały swój majątek miejscowym bądź nowym przybyszom. Ci Niemcy, którzy nie chcieli opuścić swoich domów i gospodarstw, byli zdani na dobrą i złą wolę Armii Czerwonej. I taką  wersję znamy wszyscy.

Film 7 dni grzechu otwiera człowiekowi oczy. Wielu Niemców zostało zabitych i okradzionych przez swoich czeskich sąsiadów. Wojna, reżim, szykany, przymusowe wcielenie do Wehrmachtu, nierzadko walka na froncie wschodnim zrobiły swoje. Zdemoralizowani, wściekli i zmęczeni urokami okupacji ludzie dali upust swojej frustracji i nienawiści. No cóż, każdy kraj ma swoje "Złote żniwa". Ten, jakże mało znany fakt historyczny, rażąco nie pasuje do znanego mi stereotypu poczciwego Czecha, popijającego piwo i stroniącego od jakiejkolwiek formy agresji.

Kiedyś była audycja na temat Niemców Sudeckich w czeskim radiu. Pewien historyk przyznał, że za morderstwa i wypędzenia odpowiedzialni są Czesi. Audycja spotkała się z żywym odzewem ze strony słuchaczy. Jedni przeklinali historyka, mówili, że bełkocze i kala własne gniazdo, inni gratulowali mu odwagi.

Gdybyście byli zainteresowani tematem, jest mnóstwo publikacji na ten temat. Najwięcej oczywiście w j. niemieckim (np. Schreie aus der Hölle ungehört albo Töten auf Tschechisch) i czeskim, ale i po naszemu coś się znajdzie: http://histmag.org/Piotr-M.-Majewski-Niemcy-sudeccy-nie-chcieli-miec-z-Czechami-nic-wspolnego-7989

i http://www.historycy.org/index.php?showtopic=75295&st=0

Pozwólcie, że jeszcze coś dodam od siebie: W filmie 7 dni grzechu interesujący jest główny bohater: Czech, który ma żonę-Niemkę. Mężczyzna nie przykłada większej wagi do swojej narodowości ani nie identyfikuje się szczególnie ze swoim krajem. Najważniejsza dla niego jest rodzina i to o nią walczy i jej broni.
To zupełne przeciwieństwo naszych bohaterów. Ci muszą walczyć i ginąć za ojczyznę, czyli tak naprawdę za coś abstrakcyjnego. To jedna z rzeczy, które nas różnią ;)

wtorek, 4 marca 2014

Dzień św. Marcina czyli dyspensa na chlanie

Jest taki dzień, kiedy na Morawach wino leje się, dosłownie, ulicami...
Dzieje się tak 11 listopada podczas obchodów dnia św. Marcina (patrona między innymi winiarzy).
Święty Marcin
Zamiast jechać do Polski i, jak każdy szanujący się patriota, uczestniczyć w pochodzie na Dzień Niepodległości, postanowiliśmy pojechać do Mikulova i zalać ryje (zresztą także jak każdy szanujący się patriota).
Wesoła twórczość Władcy
Uroczystości rozpoczęły się od wjazdu na Mikulowski rynek jakiegoś trepa ubranego jak rzymski legionista z Asterixa.
Jechał na białym kuniu, a przed nim szło dwóch giermków. Nie, sorry! Nie dwóch! Teraz widzę na zdjęciach, że szło trzech. A zatem, na bogatości, trzech...
Św. Marcin coś tam powiedział do ludzi zgromadzonych w centrum miasta, po czym wszyscy ruszyli za nim w pochodzie wokół rynku niczym szczury za czarodziejskim fletem.
Punktualnie o godzinie 11:11 otworzono beczki i butelki z młodym winem. Zaczęła się chłosta...
 Restauracje i winoteki (szczególnie to drugie) przeżywały oblężenie. Ludzie zażerali się gęsiami (świętomarcińskie tradycyjne danie) i pili lokalne wino.
Degustacja świętomarcińskiego wina
Na rynku rżnął na cymbałach zespół ludowy Palava, słonko świeciło i ogólnie było kulturalnie. Wtem Władca i Kryptokomuch zarządzili, że oni idą na drogę krzyżową, która rozpościera się na wzgórzach nad Mikulovem. Już byli wypici, ale zabrali sobie na drogę jeszcze półtora litra zacnego wina Palava.


 Nam (babom) się nie chciało łazić, więc poszłyśmy na kawę. Czekamy godzinę,
drugą godzinę, trzecią, a tych knurów ani widu ani słychu. Poszłyśmy ich poszukać.
Są!
Droga krzyżowa zmęczyła ich niezmiernie. Ledwo utrzymywali się na nogach. Bełkotali i zataczali się, jak po półmetku w gimnazjum :(
Zamiast wsiąść grzecznie do auta, poczołgali się do winoteki po kolejne wino!!!
Władca otworzył je w aucie, łyknął i po 5 minutach zasnął z otwartą butelką w ręce...
Jak możecie się domyślić, prawie całe wino wylało się na wycieraczkę i na moją torebkę.
Dobrze, że tego dnia nie utonęliśmy, bo ja musiałam prowadzić samochód z powrotem do domu, a krótki fragment drogi z Mikulova do Brna prowadzi asfaltem przez środek jeziora. To niby nie problem, tylko że ja po zmroku nic nie widzę  ;D


Piernik w kształcie gęsi (drugiego, po winie, symbolu tego święta)

Zespół ludowy Palava. Check that PARZENICE!



Szarmancki złodziej z Koszyc

Wieczór jak każdy inny, Brno, tramwaj nr.3...
Koleżanka, Panienka z okienka, wraca z baru do domu.
Podchodzi do niej chłop w średnim wieku. Zionie mu gorzołem z ryja niczym ojcu pana młodego w dzień po weselu.
Zagaduje: "Cześć! Jak ci na imię? Ja jestem XXX i przyjechałem tu z Koszyc, żeby kraść".
Panienkę z okienka rozbroiła szczerość współpasażera, więc pyta: "I co? Podoba się Panu w Brnie?"
A on na to: "Tak, bardzo mi się podoba, bo tu jest co kraść."
Byłam już świadkiem próby podrywu na auto, na ambitny film, na hotel, (tak, miejscowy gołodupiec w mieście Hammamet w Tunezji wciskał mi kit, że jest właścicielem hotelu) na pizzę, na torbe z Ikei, na klatę, na szczeniaka Yorka, ale "na złodzieja" jeszcze chyba nigdy.
Co kraj to obyczaj.
Pozdrawiamy Słowację! :* :* :*

poniedziałek, 3 marca 2014

Ile kosztuje sex w Brnie?

Często przechodzę koło clubu Moulin Rouge, który sprawia wrażenie naprawdę zacnego burdelu.
Zawsze byłam ciekawa, jak bardzo szarpnie po kieszeni wizyta w takim przybytku :D
Z plotek wiem, że np. w Bytomiu czy Chorzowie wejście do burdelu jest za darmo, ale wyjście może kosztować nawet od 10.000 zł  :O
W Moulin Rouge jest jasno określony cennik, aby klient mógł się odpowiednio przygotować zanim pójdzie w odwiedziny do jednej (lub kilku) z dam.
I tak:
-kieliszek wina zaczyna się od 200 Koron
-koktajle drogie, bo aż 7 stów (to jest ponad 100 polskich złotych!)
-małe piwo od 150 do 250 Koron (ale zdzierstwo...)
-herbata, kawa, Sprite, Cola - 150 Koron
-żarcie (dają np. spagetti, smażeny syr, filet z kurczaka, kotlet po cygańsku itp) od 120-250 Koron
-15 minut patrzenia na tańczące dupy kosztuje 1500 Koron, 30 minut to 2500 Koron, a 60 minut to 3500.
-ruchanie w jacuzzi  (60 minut) to 5000 Koron, a ruchanie w apartamencie (60 minut) to 6000 Koron, tj. 1000 PLN

Wrzucam zdjęcie Noemi, którą tam spotkacie, bo wygląda najmniej smętnie spośród wszystkich pracujących tam dziewcząt.

Podsumujmy:
Wchodzisz, zamawiasz, dajmy na to, kotlet i piwo. Zjadasz i oglądasz sobie damy. Już jakieś 1900 Koron nie twoje.
Potem podchodzisz do wybranej przez siebie damy i zamawiasz drina. Nie dla siebie, ty ciulu! Dla damy. Musi wychlać, inaczej pewnie nie będzie chciała z Tobą gadać.700 Koron poszło!
Ubyło ci już 2600 Koron i jeszcze nie poruchałeś. Jeśli nie pracujesz w IT lub w handlu, lub jeśli twój ojciec nie nazywa się Donald Tusk, możesz już iść do domu.
Jak chcesz sex w jacuzzi, to wyciągaj 5000 Koron. Jeśli wyszedłeś z więzienia i dawno nie miałeś baby i ci się chce jakichś cudów typu w ucho, w nos i inne fiku miku, pewnie cena wzrośnie.
A zatem: żarcie, alkohol, rozmowa z damą i fitness będzie Cię kosztować około 8000-10.000 Koron (1300 do 1700 PLN).

Teraz dylemat każdego mężczyzny pod tytułem "Czy to się opłaca?"
Przeliczę za Was, cytując piosnkę mojej ulubionej kapeli "Świnka droga, mówią ci, co sami świnki nie mają".
I jest w tym sporo racji.
Jak masz babę na stałe i z nią mieszkasz, to fiku miku masz w domyśle za darmo.
A teraz konkrety: Ile kosztuje miesiąc utrzymania świnki?
To zależy od świnki.
To zależy ile zeżre i wytankuje, ile zużyje wody, prądu i gazu i jak często chce chodzić do kina i restauracji.
Za taki podstawowy pakiet zapłacisz około 500 do 2000 PLN miesięcznie. (Pod warunkiem, że kosmetyki, łachy i buty sama sobie kupuje).
Czyli wychodzi mniej więcej tyle na miesiąc, co jedna wizyta w burdelu.
No chyba, że masz bardzo wymagającą świnkę. Taką, którą np. nie ściągnie majtek póki nie zobaczy szampana i złotego łańcuszka.
Uwaga! Trzymaj się od takich pind z daleka!!! Taka pewnie prędzej czy później trafi do Moulin Rouge...
;)


Jeśli czytanie moich tekstów sprawia ci przyjemność, możesz w zamian postawić mi kawę:) https://ko-fi.com/szyszkasosnowa Będzie to dla mnie najwspanialsza (i jedyna) nagroda ;)

niedziela, 2 marca 2014

Kilka fotek dokumentujących tzw. czeskie poczucie humoru

Wesołe miasteczko na Brneńskiej Prehradzie

Kalendarze adwentowe

To mnie przerasta

Surowy zakaz srania i szczania

Wietnamczyk wieczorową porą

Wietnamczycy to jedna z najliczniejszych mniejszości etnicznych w Republice Czeskiej.
I najpotrzebniejsza!!!
A dlaczegóż to?
Wietnamczycy prowadzą sklepy spożywcze, które są czynne do późnych godzin wieczornych. Sklepy spożywcze prowadzone przez Czechów (za wyjątkiem Billi lub Tesco) są zazwyczaj zamykane o 18:00.
Gdy kogoś przysuszy, gdy komuś braknie fajek, gdy ktoś wróci z roboty i zastanie pustą lodówkę  itd, itp. dla takiego Wietnamczyk jest kołem ratunkowym.
To nie koniec zalet tego pracowitego narodu. Wietnamczycy sprowadzają łachy z Azji, które są TANIE. 
Co do jakości - to może przemilczmy, ale...  każdy, choćby nie wiem jak się wypierał, przynajmniej raz w życiu kupił t-shirt, leginsy lub skarpetki z tego dzikiego kontynentu i przynajmniej raz w życiu wyszedł w nich na ulicę.

Co jeszcze? Wietnamczycy (choć inne narodowości także, ale Wietnamczycy zdecydowanie wymiatają) prowadzą przeróżne fastfoody i bistra, gdzie można nażreć się DO OPORU za nieduże pieniądze.
Gotują nie tylko po azjatycku, ale także wyspecjalizowali się w lokalnej kuchni, tj. smażony ser, parówki bawarskie i inne chuje muje. Obiad (wg mnie smaczny) w takim bistro kosztuje około 40-70 Koron, co jest osiągalne nawet dla menela średniej klasy.

W Brnie Wietnamczycy mają swój ogromny targ na ulicy Olomouckiej. Można tam kupić łachy (kombinezony narciarskie, bieliznę, czapki, sukienki na studniówkę, jeansy, no kufa po prostu wszystko), torebki, przyprawy, ryby, owoce morza, słodycze, ryż, makarony inne produkty spożywcze dla bardziej i mniej odważnych. Zaopatrują się tam właściciele sklepów i lokali gastronomicznych, ale można tam też kupować w detalu, co czasem mi się zdarza. Na tym targu rzadko spotyka się nie-Azjatów, dlatego można poczuć pełną egzotykę, niczym w China Town czy coś w ten deseń.
Przed Wigilią kupiłam tam prezenty dla całej rodziny (łachy, torebki i elegancką walizkę) nie przekraczając 600 Koron :D


sobota, 1 marca 2014

Sąsiedzi

Posiadanie sąsiadów zawsze ma dobre i złe strony...
Odnosi się to do wszystkich krajów świata, także do Czech.
W pierwszych dniach pobytu w Brnie przywitała nas sąsiadka z 2 piętra: "Nazywam się Hrabalova, gdybyście czegoś potrzebowali, po prostu zapukajcie. "
Podziękowaliśmy i zaczynamy mówić, skąd jesteśmy i co nas tu sprowadza. Hrabalova przerywa mówiąc: "Tak, wiem, ja już się wszystkiego dowiedziałam"...
To nam dało do myślenia. Big Brother is watching us ;)

Jakieś dwa tygodnie od naszego przyjazdu z Polandii sąsiadka z klatki obok  przyszła nas ostrzec, że jutro będą myte parkingi przed blokiem (WTF?) i że jak nie przeparkujemy auta gdzieś indziej, to będziemy płacić jakąś tam karę pieniężną. Starsza kobieta domyśliła się, że pewnie nie zrozumiemy tabliczki z komunikatem i że zostawimy samochód zaparkowany tam gdzie zawsze (przed wejściem do bloku). To było miłe, ale...

W bloku jest specjalne pomieszczenie dla wózków dziecięcych. Ja tam nie dawałam wózka, bo jest to dla mnie niewygodne. Poza tym w zimie wjazd do wózkowni jest oblodzony. Znacznie poręczniej było dla mnie trzymać wózek w mieszkaniu (mieszkam na parterze).
Niestety sąsiedzi nie mogli z tego powodu spokojnie spać. Pewnej niedzieli przyszła do nas delegacja.
Sąsiadka z klatki obok i sąsiad z naprzeciwka przyszli interweniować i uświadomić mnie, że wózki się trzyma w wózkowni, a nie w mieszkaniu i że wózek może zabrudzić schody czy odrapać ściany i spowodować jeszcze inne plagi. Boże Chryste Panie...

To nie koniec!
Pewnego ranka dzwoni sąsiadka z 1 pietra, prawie ze łzami w oczach i mówi: "Jak tak można???!!! To jest niewyobrażalne! To już jest przesada! Co wy sobie myślicie!" itd.
Prowadzi nas do piwnicy, gdzie leży sterta czyichś gratów, a te właśnie graty uniemożliwiają jej wejście do jej piwniczki. Ona oskarża nas, że myśmy wysypali te rupiecie i każe nam je natychmiast sprzątnąć :(
Dugi tłumaczy jej, że to nie jest nasze. A ona: "Jak to nie wasze?! A czyje? Tu są jakieś dziecięce zabawki, a tylko Wy w bloku macie dzieci!!!!!!!!!!!!!!"
Kufa, ręce nam opadły.
Sąsiadka grozi: "Nie chciałam na Was donosić, ale w takiej sytuacji jestem do tego zmuszona (zjawisku Donosicielstwa będzie poświęcony osobny post) ! Idę naskarżyć opiekunowi naszej klatki".
Po czym udała się do Krivanka, naszego sąsiada z naprzeciwka, i mu biadoli: "Panie Krivanek, to skandal! Ktoś zostawił stertę gratów przed moją piwnicą!" A Krivanek jej na to: "Tak to moje rzeczy, miałem je wyrzucić w tym tygodniu"...
Sąsiadce z 1 piętra wybaczamy awanturę, bo my są chrześcijanie i generalnie nie lubimy awantur. Znacznie bardziej lubimy się napić...