czwartek, 29 stycznia 2015

Tatuaże z motywem religijnym

Kiedyś będąc w Brnie na basenie zobaczyłam chłopa, Czecha, (vel Morawiaka) z wytatuowaną Matką Boską na plecach. Do tej pory myślałam, że tatuaże z motywem religijnym to raczej domena Serbów, Polaków tudzież mieszkańców Ameryki Południowej i Łacińskiej, ALE NIE!

Z ciekawości przeglądnęłam galerie zdjęć kilku studiów tatuażu w Brnie i muszę przyznać, że więcej ludzi decyduje się na taką tematykę.
A oto, co znalazłam!

P.S. A tak w ogóle, to wśród wybieranych przez klientów wzorów dominuje motyw czaszek oraz wikingów (co jest dla mnie dobrą wiadomością, bo to oznacza, że nadal jestem "modna").











niedziela, 25 stycznia 2015

Bal myśliwych


Jednego styczniowego wieczoru, podczas spaceru, moim oczom ukazał się groteskowy widok. W Sokolovnie* było włączone światło i dzięki temu mogłam zobaczyć przez okno trofea myśliwskie pozawieszane na ścianach sali gimnastycznej. Nad drabinkami wisiały łby muflonów, jeleni i dzików. Między nimi poprzyczepiane były gałęzie drzew iglastych bądź całe młode choinki ścięte specjalnie na tę okazję.
Bal myśliwych.
Coroczna uroczystość organizowana przez lokalne koło myśliwskie; adresowana do osób lubiących taniec i dobra zabawę, a także (a raczej przede wszystkim) do miłośników dziczyzny.

Niemal w każdej  morawskiej wsi w czasie karnawału odbywa się taki bal. Gdy tylko w lokalnej gazecie lub na tablicy ogłoszeniowej pojawi się informacja o balu, lepiej nie czekać z kupnem wejściówek ;)
Zazwyczaj na kilka godzin przed rozpoczęciem balu otwierana jest kuchnia, gdzie można kupić na wynos lub zjeść na miejscu dziczyznę. Przykładowo w Drásowie podawano pieczonego dzika, gulasz z dzika lub pieczonego jelenia. Oczywiście do mięsa serwowano knedliki i wielką porcję kapusty. Koszt takiego dania to 60 koron (tj. 10 złotych). Kuchnia była oblegana przez mieszkańców Drásova i okolicznych wsi. Co chwilę ktoś podjeżdżał samochodem pod Sokolovnię, wchodził do kuchni i wychodził z pełnym brzuchem, a niejednokroć i z pełnymi mięsiwa menażkami.

Myślistwo jest szalenie popularne tak w Czechach jak i na Morawach. Od lutego 2012 roku myślistwo zostało wpisane na listę niematerialnego dziedzictwa kulturowego Republiki Czeskiej.

Myśliwi nie tylko polują, ale przede wszystkim dbają o zwierzynę, prowadzą obserwacje, sprawują pieczę nad karmnikami, ambonami, propaguja wiedzę o środowisku, a także zapobiegaja kłusownictwu.
Dziadziusiowi na 60-te urodziny :)

*Sokolovna to, tłumacząc w maksymalnie uproszczony sposób, sala gimnastyczna.

wtorek, 13 stycznia 2015

Instytucja "Chałupy"

Jest takie powiedzenie "co Czech to chałuparz" i ma ono w sobie wiele prawdy.
W Republice Czeskiej bardzo popularne są chalupy, tj. domki letniskowe, ulokowane poza miastem, najlepiej w lesie czy nad wodą, a jeszcze lepiej  na jakimś odludziu lub co najmniej w "rozsądnej" odległości od innej chalupy (tym samym można zrekompensować sobie całotygodniowy trud mieszkania w bloku i użerania się z sąsiadami).


Czesi kochają te  małe (często drewniane) domki, do których jeżdżą na weekend czy wakacje. Istnieją nawet w języku czeskim słowa takie jak Chalupář (czyt. chaluparz), czyli właściciel, tudzież inna osoba spędzająca czas w chałupie, oraz chalupáření (czyt chaluparzeni) czyli wszystko to, co można robić siedząc w chałupie lub w jej okolicy. Jest to bardzo szerokie pojęcie, gdyż może obejmować prace rekonstrukcyjne, sadzenie pomidorów, granie w karty, robienie zdjęć, robótki ręczne, robienie przetworów, rąbanie drewna, opalanie, łapanie motyli, oglądanie meczu, picie piwa, seks, itd.
Niechcący znalazłam blog na temat, co można robić będąc w chalupie. Otóż naprawdę wszystko!



W latach 70. i 80. w telewizji czechosłowackiej emitowany był serial komediowy
Chalupáři opisujący perypetie dwóch starszych panów, którym przyszło zamieszkać pod jednym dachem.

Gdy kupowaliśmy używany stół, sprzedawca zachwalając go dodał, że jest idealny do chalupy. I spytał: "macie chalupę, no nie?" Bo to jest niemal tak oczywiste jak posiadanie samochodu w Polsce;)

W gazecie z ogłoszeniami, w rubryce towarzyskiej jakaś pani pisała: "Poznam pana w średnim wieku, koniecznie chalupářa!" :D

czwartek, 8 stycznia 2015

Szelma w Beskidach



Natknęłam się na artykuł w dodatku do Lidovych novin o powrocie wielkich drapieżników w czeskie góry.
W Beskidach pojawiły się dawno niewidziane wilki (w liczbie 2), niedźwiedzie (2-3 osobniki) i do 11 rysiów. Istnieje szansa, że ich liczba się w przyszłości zwiększy. Zwierzęta przychodzą ze Słowacji (może ze względu na lepszy rynek pracy i lepszą politykę prorodzinną Czech ;)

Według ekologów w ciągu ostatnich 100 lat nie zdarzył się w Europie żadny niebezpieczny atak wilka czy rysia na człowieka, natomiast ataki niedźwiedzi zdarzają się każdego roku. Najbardziej głośny był przypadek myśliwego Jana Gejdoša z Niskich Tatr, którego niedźwiedź dwa razy ugryzł w głowę.

W roku 2012 beskidzki niedźwiedź nagrał się na kamery monitorujące teren wojskowy. O niedźwiedziu krążacym w okolicach składu amunicji pisał Blesk w typowy dla siebie sposób ;)
Poplach u vojáků v Beskydech: Medvěd-narušitel v muničním skladu! (Alarm dla żołnierzy w Beskidach: Niedźwiedź intruz w składzie amunicji!)

A tak na marginesie: tytuł "szelma..." nie wziął się z nikąd. Szelma (cz.šelma) to po czesku "drapieżnik" ;)