czwartek, 20 marca 2014

Gdzie za folklorem na Morawach?

Jeśli poszukujecie przejawów wciąż jeszcze żywej tradycji ludowej, warto byłoby wziąć udział w następujących świętach: Pálení čarodějnic (Palenie czarownic), Masopust (Ostatki, zapusty), Stavění máje (Stawianie maja)Hody (Gody). Wszystkie te zwyczaje mają rodowód pogański.
W niemal każdej morawskiej wsi organizowane są obchody tychże okazji/uroczystości. Mieszkańcy bardzo poważnie do nich podchodzą, są z nich dumni i przygotowują się do nich zawczasu (szczególnie jeśli chodzi o zapustowy pochód). Popularne są bale i potańcówki w strojach ludowych.

Palenie czarownic odbywa się w nocy z 30 kwietnia na 1 maja. Paląc czarownicę świętuje się nadejście wiosny. Wierzono też, że tej nocy piekielne stworzenia wszelkiej maści zlatują się na sabat. Symboliczną kukłę pali się zatem po to, by uchronić się przed złym urokiem. Popiół ze spalonego stosu miał moc zwiększania urodzaju.
Palenie czarownicy we wsi Sentice


Masopust czyli koniec karnawału najczęściej wiąże się z barwnym korowodem przebierańców idących główną ulicą we wsi lub miasteczku. W pochodzie często uczestniczą także muzykanci. Z racji tego, że po zapustach następował post, na koniec karnawału należało się najeść (i napić) do syta. 
Masopust w miasteczku Rousinov

Stawianie maja najczęściej odbywa się między 30 kwietnia a 1 maja. Wg antropologa Jamesa Frazera stawianie maja odbywa się po to, by przynieść do wsi dobrego ducha lasu. Pozbawione gałęzi i kory drzewo (za wyjątkiem górnej części) stawia się w środku wsi lub na rynku miasteczka i tańczy wokół niego. Zwykle jest to świerk, choć bywa i maj brzozowy. Ozdabia się go wstążkami lub papierem. Pod częścią "choinkową" zawiesza się wieniec. Postawiony maj należy pilnować przed mężczyznami z sąsiednich wiosek. Jeśli któremuś uda się wdrapać na szczyt maja, jest to wielki wstyd dla wsi :)
Czasami stawia się małego maja przed domem dziewczyny, by ją uhonorować czy wyznać jej miłość.
Stawianie maja we wsi Sentice

Hody są tradycyjnym świętem obchodzonym w okresie od maja do listopada (zależy od miejscowości). Zazwyczaj data hodów jest związana z dniem świętego patrona kościoła w danej wsi. Obchody zazwyczaj zaczynają się w piątek od zebrania mieszkańców pod majem. Potem są tańce i śpiewy, często przy akompaniamencie orkiestry dętej. Najodpowiedniejszym outfitem podczas hodów jest oczywiście strój ludowy. Msza święta i bal są nieodłącznym elementem uroczystości hodów.
Plakat zapraszający na Hody

Hody we wsi Zbýšov

Hody we wsi Čechyně

piątek, 14 marca 2014

Cygańska księżniczka

Czasami, przemierzając czeski kraj, zdarza mi się poznać kogoś interesującego. Do takich osób zdecydowanie należy Denisa.
Jej mama jest Polką, a tata Romem. Mieszkała przez pewien czas w Polsce, w okolicach Tarnowa. Potem zdecydowała się osiedlić w Brnie.
Spotkałam ją w Muzeum Kultury Romskiej. Ta młoda kobieta to wulkan energii i wzór zaradności.
Studiowała pedagogikę na Uniwersytecie Masaryka w Brnie. Mówi w języku polskim, czeskim i angielskim.
Pracuje w muzeum, w prywatnym przedszkolu a także udziela się jako aktorka w teatrze eksperymentalnym Husa na provázku. Sztuka Samodiva w której występuje odnosi duże sukcesy.
Denisa sama wychowuje synka i prowadzi dom.
A do tego wygląda jak milion dolarów (nie tylko na fejsbukowych zdjęciach, ale także w rzeczywistości).


piątek, 7 marca 2014

Jeseník, czyli trup w szafie

Jeseník jest jednym z najchętniej odwiedzanych sudeckich kurortów. Ludzie kierują się tam, by podreperować zdrowie w łaźniach Priessnitza, pochodzić po górach albo pojeździć na nartach. Oferta kulturalna Jeseníka to Muzeum Krajoznawcze i kino Pohoda.
Podczas pobytu w Jeseníku, wybrałam się do tego właśnie kina na dramat wojenny produkcji czeskiej 7 dní hříchů (7 dni grzechu). Po obejrzeniu tego filmu nic już nie było tak, jak dawniej...

Tutaj macie trailer. Przepraszam, nie znajdę Wam teraz całego filmu, musicie się trochę wysilić i poszukać go sami.
http://www.youtube.com/watch?v=vYNRzDDQe6E

A teraz do rzeczy.
Tym, którzy przejeżdżali przez Dolny Śląsk czy pogórze sudeckie lub tam mieszkają, na pewno rzuciły się w oczy ponure, niejednokroć rozpadające się zabudowania (np. murowane stodoły), pozostałości po dawnych mieszkańcach tych ziem.
Niemcy sudeccy, bo o nich mowa, po przegranej przez Rzeszę wojnie, zostali wypędzeni i pozostawili cały swój majątek miejscowym bądź nowym przybyszom. Ci Niemcy, którzy nie chcieli opuścić swoich domów i gospodarstw, byli zdani na dobrą i złą wolę Armii Czerwonej. I taką  wersję znamy wszyscy.

Film 7 dni grzechu otwiera człowiekowi oczy. Wielu Niemców zostało zabitych i okradzionych przez swoich czeskich sąsiadów. Wojna, reżim, szykany, przymusowe wcielenie do Wehrmachtu, nierzadko walka na froncie wschodnim zrobiły swoje. Zdemoralizowani, wściekli i zmęczeni urokami okupacji ludzie dali upust swojej frustracji i nienawiści. No cóż, każdy kraj ma swoje "Złote żniwa". Ten, jakże mało znany fakt historyczny, rażąco nie pasuje do znanego mi stereotypu poczciwego Czecha, popijającego piwo i stroniącego od jakiejkolwiek formy agresji.

Kiedyś była audycja na temat Niemców Sudeckich w czeskim radiu. Pewien historyk przyznał, że za morderstwa i wypędzenia odpowiedzialni są Czesi. Audycja spotkała się z żywym odzewem ze strony słuchaczy. Jedni przeklinali historyka, mówili, że bełkocze i kala własne gniazdo, inni gratulowali mu odwagi.

Gdybyście byli zainteresowani tematem, jest mnóstwo publikacji na ten temat. Najwięcej oczywiście w j. niemieckim (np. Schreie aus der Hölle ungehört albo Töten auf Tschechisch) i czeskim, ale i po naszemu coś się znajdzie: http://histmag.org/Piotr-M.-Majewski-Niemcy-sudeccy-nie-chcieli-miec-z-Czechami-nic-wspolnego-7989

i http://www.historycy.org/index.php?showtopic=75295&st=0

Pozwólcie, że jeszcze coś dodam od siebie: W filmie 7 dni grzechu interesujący jest główny bohater: Czech, który ma żonę-Niemkę. Mężczyzna nie przykłada większej wagi do swojej narodowości ani nie identyfikuje się szczególnie ze swoim krajem. Najważniejsza dla niego jest rodzina i to o nią walczy i jej broni.
To zupełne przeciwieństwo naszych bohaterów. Ci muszą walczyć i ginąć za ojczyznę, czyli tak naprawdę za coś abstrakcyjnego. To jedna z rzeczy, które nas różnią ;)