poniedziałek, 24 lipca 2017

Army Run

W sobotę 22 lipca udało mi się ukończyć bieg z przeszkodami Army Run w Vyškovie na dystansie 16 km.
Bieg ten odbywa się w kilku miejscach m.in. w Pradze, Českim Krumlovie, itp.
Organizuje go Armia Republiki Czeskiej. Z mojego punktu widzenia bieg ten jest cięższy niż Spartan Race. Przeszkody są trudniejsze, a czasem "nienormalne".

Był upalny dzień. Na poligon w Vyškovie przybyło jakieś 800 zawodników, którzy startowali w kilku falach. Były dwa dystanse do wyboru: 11 i 16 km.
Samo miejsce odbywania się biegu było atrakcją. Był to teren należący do wojska, gdzie w innych okolicznościach przeciętny człowiek nie może wjechać. Mogłam zobaczyć na własne oczy na jakim terenie i jakich przeszkodach ćwiczą żołnierze, a przy linii startu były zaparkowane różne pojazdy wojskowe, do których można było wejść. Była kuchnia polowa, stoisko z odzieżą i gadżetami Army Run, stoisko do tejpowania i ze sprzedażą odżywek, picia, batonów proteinowych itd.

Już parę metrów po starcie przegonili nas po rowie wypełnionym zamuloną wodą. Raz biegliśmy pod górkę, raz z górki, było bardzo dużo (za dużo) głebokiego, bardzo gęstego błota, w którym ciężko się było poruszać. Gdyby komuś tam został but, nie ma szans na znalezienie go. Było sporo przeszkód na wspinanie się (siatki-pajęczyny, liny, kłody drewna, siatki z opon itp.), na równowagę (wbite w ziemie pale czy coś, co wyglądało jak huśtawka-koń, po której trzeba przejść). Musieliśmy przepłynąć 4 zbiorniki wodne - jeden staw, dwa zbiorniki, które wyglądały jak wyrobiska kopalniane i jeden ostatni, płytszy zbiornik, który jest na zdjęciu poniżej, w którym to woda była czarna, lepiąca, cuchnąca i pokryta rzęsą. Pływały tam żaby, którym zepsuliśmy spokojne, sobotnie popołudnie.
Ostatni "staw", ten najbardziej śmierdzący:)

W pierwszym stawie było mnóstwo gęstych i kłujących wodorostów, które spowalniały pływających w nim ludzi. Kiedy wychodziłam z tego stawu na pomost, wodorosty nie chciały puścić. Zaplątały się i trzymały mnie w wodzie. Chwilę się z tym szarpałam, do momentu, aż usłyszałam strzały. Kilka metrów ode mnie stał żołnierz, strzelał w niebo i krzyczał: "Szybciej! To nie wycieczka dla emerytów!"

Było strzelanie z broni i z procy do celu (a raz my byliśmy celem - strzelał do nas facet z paintballa, z niedalekiej odległości i celował każdemu w nogi, nieraz go ktoś z zawodników zwyzywał, co go jedynie rozbawiło), wskakiwanie na ściany, czołganie się pod drutem kolczastym i pod ciężarówką, chodzenie po tunelach, okopach i kanałach. Raz weszłam do poziomej rury, która miała około 4-5 metrów długości. Panował tam obleśny smród. W połowie drogi zauważyłam, że z góry zwisają kawałki mięsa... Do tego upał, muchy, fuj. Zachciało mi się śmiać. Jakim psychopatą trzeba być, żeby wymyślić taką przeszkodę? xD

Standardem podczas Army Run jest przeszkoda "zjedzenie robactwa". Musiałam zjeść najpierw larwy, potem świerszcze i na koniec coś, co wyglądało jak ważki. Dawali wodę do popicia, więc jakoś to poszło...

Podobało mi się, że ludzie pomagali sobie nawzajem.

Po zawodach nie dało się zmyć tego błota i szlamu. Zaschło na amen i polewanie wodą nic nie dało. Smród to osobna historia;) Wsiadłam tak do auta. Mieliśmy jakieś 50 km do domu. Mój syn jechał obok mnie i zatykał nos ręką. Mówił: "Mama, nie startuj więcej w tych zawodach, bo ja obok takiego brudasa nie będę siedział."
Oj, będzie...

A tu macie filmik reklamowy. Zachęcam wszystkich do spróbowania. Poza mną nie startował nikt z Polski. Najwyższy czas to zmienić! :D










Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.